Geoblog.pl    Aetius    Podróże    Tajlandia, (Kambodza nie tym razem;) 25.05- ?.07    Welcome Bangkok
Zwiń mapę
2009
26
maj

Welcome Bangkok

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8801 km
 
Nareszcie dolecialem tam gdzie sobie wymarzylem rok temu. Ciagle nie moge w to uwierzyc i tego nie czuje ale powoli to do mnie dociera, ale od poczatku zacznijmy:
gdzies kolo polowy lotu otwieram window blindera i co widze? Piekny i wielki Afganistan!

Caly Kandahar jak na dloni, chmur zadnych i tylk gory doliny i pustkowia po horyzont... widok niezapomniany tak samo jak i to co nastapilo gdy ladowalismy w Bkk mianowicie okropny bol w uszach od zmiany cisnienia. Wyladowalismy nawet moze przed czasem, zgadalem sie z jakims Finem ktory siedzial kolo mnie i z nim powedrowalem po bagaz i na odprawe. idzie sie niemilosiernie dlugo bo lotnisko jest o g r o m n e... w zyciu takiego wielkiego budynku nie widzialem

no i nareszczie chwila na ktora czekalem caly rok: wyjscie z chlodnego terminalu prosto w objecia Azjatyckiego skwaru. chwila kosmiczna bo w ciagu 15 sekund czlowiek robi sie mokry od potu a powietrze momentalnie nawilza drogi oddechowe co paradoksalnie bardzo sie przydalo po 10 godzinach w klimatyzowanym samolocie
Dojechalem zgodnie z planem do terminalu autobusow miejskich znalazlem swoj i grzecznie czekalem kapiac potem na chodnik :P po kilku minutach otworzyli autobus i znowu szok: klima jak sto piecdziesiat i sie zmarzlo troche bo to pol godziny jazdy. po drodze pierwsze symtomy tego co mnie mialo czekac: wielki, nieogarniety, piekny, brudny i roznorodny Azjatycki syf i chaos :))))) przy drodze pieka sie jakies robale na grillu, bambusowe knajpki z zarciem obok sklepu z koparkami(!) i wszechobecne szwedajace sie psy ktore jak sie potem okazalo leza wszedzie.

po dojechaniu do stacji Skytraina kolejny problem, trzeba zadzwonic do mojego hosta u ktorego mam nocowac i tu zaskoczenie, prosze o pomoc jakiegos goscia na przystanku a ten nie dosc ze z usmiechem sie zgadza to wrzuca i dzwoni za swoja wlasna kase i na koniec mowi mojej znajomej do ktorej mialem zadzwonic o co c'mon.
po umowieniu sie ostatecznym destination Asok station. Wsiadam do pociagu i tam oczywiscie skok o kilkanacie stopni w dol. zimno jak nieszczescie no ale to tylko 4 stacje. wysiadka prosto w wielkomiejski gwar skwar i chaos ktory perfekcyjnie dziala.
krotkie rozeznanie w terenie i kilka godzin na poszwedanie sie po okolicy. ceny zabojczo niskie i trzeba sie powstrzymywac zeby wszystkiego nie kupowac. nie sposo uniknac porownania z ojczyzna w ktorej nie dosc ze ceny wysokie to i infrastruktura lezy a tu np butelka wody zimnej ze straganu 80gr kosztuje tuz obok trzy poziomowej autostrady z koejka miejska na samej gorze...
kolejny szok gdzy wszedlem do centrum handlowego, w ktorym bylem umowiony. Od wejscia caly czas szczere (to widac) usmiechy i powitania. kazdy chce naprawde pomoc a nie na odczepnego zbyc klienta. Wystarczy ze sie spojrzysz na kogos z obslugi (a z tym ciezko bo jest ich ze trzy razy tyle co klientow) a juz leci pomoc.
lazenie po sklepie wyzwala glod wiec pora na slynne jedzenie ze straganu. wyszukalem takie w ktorym kupowali sami tubylcy i staje i pytam jak dziala ta cala zabawa z zamawianiem. Zamowilem jakies krewetki z jajkiem i mnostwem czegos tam i siadam. przede mna zatloczona ulica pelna ludzi samochodow i motorow a tuz za mna zasyfiony bangkocki kanal w ktorym o dziwo uchowala sie jakas ryba.
za niecale 4 zlote dostalem pod nos spory talerz czegos co na pewno nie smakowalo jak chinczyk ze swietokrzyskiem w stolicy ;)
pyszne i tanie zarcie do tego woda z lodem gratis w dowolnej ilosci (chociaz jej nie pilem bo jak sprobowalem to kranem mi zalecialo wiec wolalem nie ryzykowac)
najedzony poszedlem sie odstresowac i znalazlem faceta ze woskiem kokosow. prosze jednego a ten ze 20bth(niecale 2zl) kosztuje. myslalem ze dostane jeden z tych co otwarte staly ale wyciaga mi prosto z wiadra z zimna woda kokosa, odrabuje maczeta koncowke, wtyka slomke i nic tylko siasc i delektowac sie sokiem z kokosa i upalem.
w koncu wszedlem do McDonald's'a gdzie sie umowilem i juz wiedzialem ze wole siedziec na dworze w goracu niz w Mc'u ktory pachnie i ma taka temperature jak ten w Warszawie
doczekalem sie w koncu, mile spotkanie i jedziemy do domu-w BTS (Skytrain) tlok straszny ale to przedsmak tego co mialo mnie czekac. ogrromny tlum ktory wysypal sie na koncowej stacji i zaczal sie pchac do autobusow mial zmalec kiedy my jedlismy jakis mix owocow morze, warzyw, makaronu sojowego i Bog wie czego jeszcze ale niestety prawda okazala sie brutalna i goraca ;) autobus zatloczony ze nie wiem co, z drewniana podloga, wiatrakami pod sufitem i bez okien zatrzymujacy sie gdzie badz. Oczywiscie wymiar azjatycki czyli zupelnie nie moj i mila polgodzinna podroz z glowa obrocona o 90 stopni tuz pod rozklekotanym wentylatorem.
szczesliwie dotarlismy do celu wysiadajac na srodku skrzyzowania jakby nigdy nic. na chodnikach tlok nie z tej ziemi, mnostwo straganow z jedzeniem jakiego jeszcze nie widzialem i owocami ogladanymi dotychczas w przewodniku. Krotkie zakupy w 7/11 rozpoczete i zakonczone przeskokiem nad spiacym centralnie na progu psem ktory mial gdzies ze kazdy go depcze.
i koncowa niespodzianka wielkomiejska, krotki kurs taksowka motocyklowa, gosc jechal jak chcial gdzie chcial i ktoredy chcial. Generalnie zadnych zasad. masz po prostu sie nie rozbic i jemu akurat to wychodzilo ;)
na tym sie skonczyl pierwszy dzien w Wenecji Wschodu
po prysznicu myslalem ze troche mi ulzy ten calodniowy brud i goraca ale gdzie tam. ledwo sie wytarlem a juz bylem spocony... boje sie cop bedzie w nocy bo nie mam A/C tylko wentylator ale damy rade. i tak nie mam innej opcji ;)
koncze i ide wcinac zakupine dziwne wlochate owoce ktore nawet nie wiem jak sie nazwyaja ale najwazniejsze ze byly za grosze ;)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
pograbisz
pograbisz - 2009-05-26 17:07
najssssss, czekam na kolejne wpisy i oczywiście zdjęcia :) powodzenia!
 
Maciunia
Maciunia - 2009-05-26 19:03
Fajnie, fajnie. Powodzenia! I pamiętaj: tylko te, które kaszlą.. :)
 
geminus
geminus - 2009-05-26 23:25
Jak pojedziesz na Patpong i zechcesz ogladac ping-pong schow to najpierw wejdz i zobacz artystki bo jak ja bylem to wystepowaly panie dorabiajace do emerytury. Sprobuj zupy tom-ka-kai jest pyszna ale ostra.
 
karol
karol - 2009-05-28 16:34
Jejku jak ja Ci zazdroszczę, dopiero co w marcu wróciłem z drugiej wyprawy do Tajlandii, a już chciałbym tam być ponownie... pozdrawiam i życzę fajnej wyprawy
 
 
Aetius
Jacek Oleszczuk
zwiedził 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 30 wpisów30 44 komentarze44 152 zdjęcia152 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
01.01.1970 - 01.01.1970