Geoblog.pl    Aetius    Podróże    Tajlandia, (Kambodza nie tym razem;) 25.05- ?.07    kolejny dzien w BKK...
Zwiń mapę
2009
29
maj

kolejny dzien w BKK...

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8801 km
 
Kolejny dzien mojej podrozy rozpoczal sie troche pozno bo domu wyszedlem ok 9
Ty razem samemu, bo Fang musiala wyjsc wczesniej do pracy, a ja musialem ulozyc , plan dnia, ktorego nie chcialo mi sie ulozyc wczoraj ;)
Krotki marsz na przystanek powiazany z wszchobecnym zaskoczeniem napotkanych Tajow ;)
Autobus standartowo z dziurawa podloga I po 20 minutach jestem na On Nut gdzie pije kawe na rozruch zagryzajac makaronem z warzywami za 10 THB
Cel dziejeszej wyprawy to Zoo w Dusit I sasiadujacy Vinmamek Palace.
Jeszcze tylko wizyta w Super rich (ogromny kantor z najlepszym jak na razie kursem, ktory znajduje sie w okolicy Chit Lom station) I jedziemy pod Pomnik Zwyciestwa (Victory Monument brzmi o wiele lepiej ;)
Mapa pokazywala, ze nie ma sie czego bac, bo zoo wcale nie jest daleko. Zadowolony dziarsko pomaszerowalem na zachod Th. Ratchwithi. W niesamowitym upale wedrowka sie dluzyla niemolosiernie I nie pomogl nawet zakupiony z wozka arbuz za 10THB. Przystanek co chwile, za 40 stopni najmniej, a lampa grzeje pionowo z gory… po trudach I znoju dotarlem do zoo,w ktorym o wiele wieksza atrakcje dla mojego obiektywu staowily dzieci I zwiedzajacy niz zwierzaki, chociaz I te byly ciekawe. Moglem sobie posluchac piania koguta,albo obejrzec bazanta ;)
Poza tym mnostwo krokodyli, zolwi, hipopotamow, a na srodku ogrodu dwa slonie zaczepiajace przechodniow.
Odganiajac sie od Tuk Tukarzy ciagla na piechote zmeczony I zdesperowany powedrowalem do Vinmamek Palace. Ten najwiekszy na swiecie budynek z drzewa tekowego byl rezydencja krolow, a w szczegolnosci Ramy V H. M. Chulalongkhorna
Widac duzo wplywow europejskich pomieszanych z tajskimi, w milym chlodnym budynku mozna ogladac pokoje krolewskie, pamiatki z europy I pierwszy w Tajlandii prysznic :P
Nie mialem sily wchodzic do wszystkich zabudowan na terenie krolewskich rezydencji I pomalutku poczlapalem w strone stacji skytrainu przysiaglwszy sobie, ze nie bede jechal taksowka ;)
Dotarlem do przystanku majac wczesniej okazje ogladac krola I krolowa wiezionych gdzies samochodem.
Na przystanku na migi dowiedzialem sie co jedzie do Vic. Mon. I zadowolony wsiadlem do autobusu. Radosc trwala krotko bop o 100 metrach rzech odmowil posluszenstwa. Dzieki temu musialem wrocic na przystanek gdzie udalo mi sie zrobic jedno z najfajniejszych do tej pory zdjec. Dziewczyna, ktora siedziala obok byla na pierwszy rzut oka niepozorna, ale jej postawa, rysy twarzy I nieodgadniony wzrok przyciagaly obiektyw jak magnes Po 20 minutach walki ze soba zdobylem sie na prosbe o zdjecie czego efekt widac ponizej :)

W autobusie bylo tak koszmarnie goraco, ze nawet Tajowie mdleli, a ja wysiadlwszy po pol godziny stana w korku poczulem wyrazna ulge co sugeruje ze w autobusie bylo grubo ponad 40 stopni.
Przy Victory Mon. czekala mnie tylko jeszcze zupka z wieprza z plywajacymi koscmi I Bog raczy wiedziec czym jeszcze I jazda skytrainem n Thong Lo do zaprzyjaznionej kafejki.
Z Fang spotkalem sie po 18 przy Siam Square. Z racji piatku Bangkok zamienil sie w rzeke ludzi, ale to co mialo nastapic potem bylo o wiele gorsze.
Dotarlismy z powrotem pod Pomnik Zwyciestwa przy ktorym wszedzie tloczyli sie w scisku ludzie na przemian z samochodami. Niesamowite jest to ze kazdy jest scisniety zie sie w zolwim tempie przeciskajac sie miedzy ludzmi I straganami, a mimo to nikt na nikogo nie klnie ani nie zlorzeczy.
Po zakupieniu ubrania na zmiane. (Koszulki po 40 THB I spodenki za 120) powrot na drinka. Tyle ze to co u nich nazywa sie drinkiemu nas uznane byloby za soczek. Za 150THB dostaje sie litrowy dzbanek koktajlu ze zmiksowanych z lodem owocow do ktorego wlewa sie (uwaga) jeden kieliszek wodki.
Przezornie zamowilem sobie jeszcze jeden dla siebie I bedac w ogromnym szoku zorientowalem sie, ze dostale ciepla wodke. Szok powiekszyl sie gdy kelner powiedzial ze nie maja zimnej bop o co?
W milej atmosferze gawedzilismy sobie I wtedy zaczelo kropic. Momentalnie caly plac sie wyludnil I wszyscy uciekli pod dach. W ciagu minuty zaczelo lac jak z cebra I trzeba bylo wracac do domu. Jeszcze standartowa zupka z krewetek na On Nut i niezapomniana jazda motor taxi w coraz wiekszej ulewie. Przemoczony do suchej nitki wzialem prysznic I klade sie spac ;)
Do uslyszenia jutro :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Aetius
Jacek Oleszczuk
zwiedził 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 30 wpisów30 44 komentarze44 152 zdjęcia152 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
01.01.1970 - 01.01.1970