poranek powital mnie lekka dekoncentracja spowodowana poznym wczorajszym powrotem. twardo wzialem zimny prysznic i poszedlem zatankowac kawe ;)
po sniadaniu udalem sie na dworzec autobusowy, bo dzisiaj mialem zamiar pojechac do Nam Tok na wodospady i Hellfire Pass.
Za 40 THB jechalem w milym towarzystwie jakiejs pani, ktora uczyla sie angielskiego i korzystala z okazji do konwersacji ;)
nie wiem czemu, ale bylem jedynym bialym w autobusie. Fakt ze transport publiczny jest powolny, ale nie chce mi sie placic trzy razy tyle zeby zaoszczedzic dwie czy trzy godziny zwiedzajac wraz z grupa hotelowa...
po obejrzeniu wodospadu (nic specjalnego, chociaz mozna sie pokapac w przyjemnej okolicy i przy szumie spadajacej wody) postanowilem dotrzec do slynnej Hellfire Pass. nie wiedac zupelnie o zadnym autobusie po prostu zaczalem isc w strone owego muzeum z nadzieja na stopa. pierwszy samochod, do ktorego wyciagnalem reke sie zatrzymal,ale niestety nie jechali az tam. Zabralem sie nastepnym ;) samotny bialy idacy w szosa nie ma problemu ze zlapaniem jakiegos transportu :)
dotarlszy do Hellfire Pass zaczelem zwiedzanie. Owo miejsce jest miejscem niewolniczej pracy tysiecy jencow wojennych, ktorych po kapitulacji Brytyjczykow w Malezji japnczycy zaciagneli do budowy kolei laczacej Malezje z Birma
Bardzo profesjonalnie zorganizopwane muzeum, z ciekawymi wystaionymi dokumentami i pamiatkami od weteranow. (np listy zawiadamiajace rodzine o smierci w obozie jenieckim) sama Hellfire Pass to niewielki odcinek calej linni kolejowej. przez 4km idzie sie zboaczem gory wchodzac co jakis czas w wykute w skale glebokie na 15m i dlugie na 200m wawazy, ktore wiezniowie musieli wyrabac w litej skale w kilka miesiecy. Az sie cos robilo widzac na tym miejscu wesolych i pstrykajacych zdjecia japonczykow i niemcow... :/
po bardzo stromym i ciezkim powrocie wrocilem na droge modlac sie o jakikolwiek samochod. po kilku minutach jakichs dwoch chlopakow zabralo mnie az do Nam Tok. Stamtad wrocilem slynna koleje smierci. Panstwowa Linia kolejowa biegnie trasa przygotowana przez jencow wojennych i jedzie sie przez pewien czas po drewnianym wiadukcie tuz nadz rzeka, wszystko trzeszczy jakby sie mialo zaraz rozpasc, ale wrazenia sa niesamowite.
do Kanchanaburi dotarlem ok 18 i po odswiezeniu sie w hotelu jestem w kafejce i nareszczei nadrobilem te ostatnie dni bez pisania ;)
ze zdjeciami jest slabo bo strasznie dlugo sie laduja...