Koh Tao.... wydawac by sie moglo ze to raj na ziemi, mnostwo slonca, palmy, piekne czyste plaze, blekitna woda i duzo pieknych widokow...
mnostwo ludzi przyjezdza tutaj po to zeby polezec na sloncu, poplywac, ponurkowac czy po prostu odpoczac od zla codziennego swiata i zapomniec o codziennycvh troskach.
wszystko ladnie pieknie... zapomniec i odpoczac sie da, pod warunkiem, ze sie siedzi tylko na plazy albo, ze sie korzysta z atrakcji proponowanych przez biura turystyczne na wyspie...
milo jest polezezc na hamaku i sluchac szumu fal, ale dla mnie ta wyspa zbyt czesto wyglada jak pieklo na ziemi niz raj...
zastanawia mnie ile osob z tych tysiecy lub milionow przyjezdzajacych na wyspe ruszylo swoj angielski czy niemiecki tylek troche dalej od plazy niz tylko do baru po piwo... ja zjezdzilem prawie cala wyspe i to co ujrzalem przedwczoraj jadac ogladac obiecane piekne widoki zszokowalo mnie.... ni z tego ni z owego ukazal sie mi obraz nedzy i rozpaczy, ledwo stojace, sklecone z dykty i blachy "domki", dzieciaki bawiace sie na smietniku, mnostwo piasku, zelastwa, kamieni i brudu.... nie spodziewalem sie, ze w miejscu takim jak to spotkam cos tak przejmujacego
nastepnego dnia dowiedzialem sie co to bylo.... dzielnica Birmanskich uchodzcow.... przyjezdzaja nielegalnie na Koh Tao w poszukiwaniu lepszego zycia.. i co znajduja? powyzszy obrazsek i pensje w wysokosci 1000 THB miesiecznie... nie moglem uwierzyc kiedy zaprzyjazniona rdzenna mieszkanka wyspy mi to powiedziala... ona sama zatrudnia w swojej restauracji uchodzcow i pomaga im... obserwowalem wczoraj dwie dziewczyny tam pracujace... zero usmiechu, bardzo spokojne, ciche, solidnie pracujace i ten wzrok... pelen skutku niepokoju i tego wszystkiego co nie pozawala mi seidziec cicho i udawac ze ta wyspa to raj na ziemi....
Rajem nie jest tez dla tych dziesiatek dziewczyn pracujacych w "barach" ktore tak naprawde sa domami piublicznymi... dziewczyny ktore ze swoja uroda moglyby zrobic kariere w kazdym europejskim kraju tutaj sa sprzedawane oblesnym grubym anglikom za prawdopodobnie smieszne pieniadze.... one same po kilku minutach rozmowy przyznaja ze to miejsce w zadnym stopniu nie jest upragnionym eldorado i wyglada jak pieklo kazdego dnia i nocy.... smutne ze dziewczyna ktora mowi plynnie po angielsku i jest wyksztalcona bo watpie zeby wiekszosc z nich zastanawiala sie nad roznica miedzy "hollad" i "netherlands" trafia na Koh Tao w sam srodek tego moralno materialnego bagna...
malenka wysepka... tyle zla... i ten napis na biurze turystycznym przy nabrzezy witajacy przyjezdnych...
"realise your dreams! spend your time in a paradise!"
koncze bo nie moge sluchac niemcow siedzacych obok mnie ktorych najwiekszym problemem od ponad godziny jest jak dostac sie na Phuket i w ktorym hotelu nocowac...
przesylam wszystkim gorzkie pozdrowienia z Koh Dtao....
spend your time in paradise..........