z samego rana wstawszy dotarlem na lotnisko okolo 6.30
wymarle wieczorem lotnisko okazalo sie byc bardzo zatloczone rano. szybki check-in w automacie bo kolejka do recznego check-inu przerazala. Jeszcze tylko ostatnie spotkanie ze zbieraczami borowek tuz przed ich wejsciem do samolotu do Rovaniemi i czekam godzine na samolot do Warszawy.
ok 9 czasu Polskiego ostatencznie wrocilem do kraju, co czulem? zmecznie, sennosc... byc moze, ale przede wszystkim to uczucie ze nie bedzie na razie jedzenia na ulicy, nie bedzie wolnosci na drodze, nie bedzie targowania cen gdziekolwiek i na czymkolwiek...
lzy same sie cisnely do oczu gdy przypominalem sobie patrzac na zdjecia to co zostalo w Kch, ludzie, okolica, Landpole bar z codziennym jam session o 22...to wszystko przyjelo mnie tak otwarcie i tak rodzinnie ze stalo sie moim drugim domem.
na szczescie sytuacja nie jest az tak tragiczna bo wracam tam jak najszybciej :)